Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej       

Hare Kryszna

ISKCON

uniwersalna duchowość

rozwój duchowy

bhakti-joga

joga

Bóg

religia

mantra

reinkarnacja

Kriszna

Krishna

Rama

Hare

Kryszna

hinduizm

krysznowcy

karma

Indie

Gaura

India

wyznawcy Kryszny

Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny

Bhagavad-Gita

Śrimad Bhagavatam

Festiwal Indii

Woodstock

Pokojowa Wioska Kryszny

vaisnava

waisznawa

waisznawizm

wajsznawa

wajsznawizm

religie wschodu

filozofia wschodu

duchowość

astrologia wedyjska

jyotish

przepisy wegetariańskie

kuchnia wegetariańska

joga

dezinformacja ruchów katolickich

serwis

portal

astrologia wedyjska

taniec indyjski

kalendarz księżycowy

muzyka indyjska

dharma

ayurweda

ayurveda

książki Prabhupada

nama-hatta

mantry

przepisy wegetariańskie

świątynia

festiwal

sekta

sekty

 
 
 
 
 
 
 
logowanie
rejestracja
regulamin strony
 
 
 
 
   Autor: Radhakanta das
dodał: admin    opublikowano: 2016-09-14    przeczytano: 868
kategoria: Świątynie i ośrodki
podkategoria: Świątynie Hare Kryszna i ośrodki Nama-Hatta
 
Powrót >>>     
 
Dwa dni w innym świecie. Wizyta Śrila Kryszna Kszetry Prabhu w Poznaniu Cz. 2
 

Hare Kryszna. Nie byłem pewien czy kontynuować pisanie o drugim dniu pobytu mojego Guru Maharaja w Poznaniu gdyż był ten dzień bardzo nietypowy. Pierwszego dnia organizowaliśmy opisany już program i wiedziałem o czym pisać – lubię pisać o działaniach bhaktów, o ich przygodach, wzajemnej pomocy i braterstwie. Drugi dzień to moja indywidualna ‘przygoda z Guru’, jakże niezwykła i wzbogacająca duchowo. Jednak trudno przełożyć moje odczucia, doświadczenia i myśli na tekst. Obawiałem się bycia posądzonym o jakąś naiwność, przesadną uczuciowość, o stwierdzenia, typu, że ‘chłopak po latach spędził trochę czasu sam na sam z guru i poci się z przejęcia’, no i pisze żeby się pochwalić, że niby coś tam przeżył. Kilka słów zachęty przez telefon od paru osób, które przeczytały część pierwszą spowodowały, że zdecydowałem się kontynuować. A ,co mi tam, tak jak czasem ludzie lubią dzielić się wrażeniami np. z obejrzenia dobrego filmu tak i ja mogę się podzielić wrażeniami z pewnego kilkugodzinnego filmu, być może nawet filmu życia. Wsparciem też okazała się dla mnie książka Śrila Prabhupady, najpiękniejsza i najmądrzejsza książka w całym kosmosie „Kryszna – Źródło Wiecznej Przyjemności” do której po latach powróciłem, i której fragmenty postanowiłem tu wpleść.        

Drugiego dnia, w sobotę 07.09. miałem pojechać z Maharajem do centrum Poznania na spacer po Starówce i przy okazji mieliśmy u mnie w biurze spotkać się z nauczycielką-anglistką, która przeprowadziła z Guru ponad 40 lekcji języka polskiego przez Skype. Maharaj rozwija projekt Sadhu-Bhavan/Sadhu-Gram w Łubnie pod Warszawą i wiąże z Polskę poważne plany. Postanowił nauczyć się naszego języka, a ja ciut staram się pewnymi aranżacjami w tym pomóc. A właściwie to krąży mi taka myśl, że jest to też akt łaski dla polskich uczniów – z różnych powodów wielu z nas nie jest się w stanie porozumieć z sadhu po angielsku więc mistrz duchowy ułatwia sprawę i uczy się polskiego. I to jest niezwykłe tym bardziej, że już bardzo dobrze zna niemiecki, bengali czy sanskryt. Ale odbiegam, najważniejsze jest to, że odwiedził moje miejsce pracy w co do teraz nie mogę uwierzyć. Trudno jakoś mi uwierzyć, że w ogóle odwiedził moje miasto i dał nam przez chwilę siebie ożywiając tak wiele osób od razu.

Pierwszy raz spotkałem Kryszna Kszetrę Prabhu jak przyjechał właśnie do Poznania, w roku 92. Był to rok w którym postanowiłem się ‘bić’ dla Kryszny i Śrila Prabhupada bez kompromisów z własnym umysłem. Wkrótce zostałem uczniem Maharaja i pierwsze lata w świadomości Kryszny przebiegały w iście żołnierskiej dyscyplinie i duchu. Na sankirtanie powstawały fragmenty wierszy typu: „Dla zadowolenia Guru, mogę walczyć nawet z ruhru” (piekielnymi psami). Dlaczego o tym wspominam? Tak zastanawiałem się jak to jest, że znikomy, od lat mało aktywny uczeń ma możliwość spotkać się guru tak ni stad ni zowąd, i powiedzmy, u siebie (w sumie nie zaprosiliśmy Maharaja, a gdzie tam!, my nieliczni w Poznaniu, walczący by choć raz w miesiącu się spotkać gdy przyjeżdżają bhaktowie z Wrocławia?, to Guru Maharaj sam zaproponował, że może nas odwiedzić). Kilka dni temu, wieczorkiem otworzyłem sobie Źródło Wiecznej Przyjemności i przeczytałem z 2 części rozdział 79. Pt „Spotkanie Pana Kryszny z braminem Sudamą i 80. „Bramin Sudama otrzymuje błogosławieństwo Pana Kryszny.” Pięęęeękne dwa rozdziały, polecam. Ale to co mnie ruszyło to słowa z 79 odnoszące się do mojej sytuacji. Oto fragment: (Przepraszam, chyba się tu rozpiszę mocno ale takie pisanie to dla mnie lekarstwo – prawdopodobnie gdyby nie to, to leżałbym przed TV i oglądał „Kryminalne zagadki Las Vegas ):

Str. 159, Kryszna mówi do Sudamy, bramińskiego kolegi Kryszny z czasów gdy obaj jako młodzi chłopcy służyli swojemu guru w jego aśramie: ”Mój drogi przyjacielu, myślę, że pamiętasz nasze czyny z czasów naszego studenckiego życia. Może pamiętasz jak na rozkaz żony naszego guru wybraliśmy się do lasu po opał i jak zbierając wyschnięte gałęzie, przypadkiem weszliśmy w gesty las i zgubiliśmy się. Niespodziewanie wzniósł się wir powietrzny, niebo zakryło się chmurami, które raz po raz rozdzierały błyskawice z głośnym grzmotem. Następnie zaszło słońce, a my zgubieni byliśmy w tej ciemnej dżungli. Potem była okrutna ulewa, cała ziemia została zalana wodą i nie mogliśmy odnaleźć powrotnej drogi do aśramu naszego guru. Może pamiętasz tę ciężka ulewę – nie była to właściwie ulewa, lecz rodzaj spustoszenia. Z powodu kurzawy i wichury zaczęliśmy odczuwać ból, i bez względu na to gdzie byśmy się nie zwrócili, nie mogliśmy znaleźć drogi. Będąc w tak rozpaczliwym położeniu, złapaliśmy się za ręce i próbowaliśmy odnaleźć drogę. W ten sposób minęła noc, a wcześnie rano, kiedy nasz gurudeva dowiedział się o naszej nieobecności, wysłał on swych innych uczniów, aby nas odszukali. On także udał się na poszukiwania i kiedy dotarli do nas w dżungli, byliśmy prawie załamani.”

Właśnie czasem tak jest i z nami – jesteśmy takimi zmokniętymi, zagubionymi biedulkami, którzy gdzieś w wirze materialnego życia, w chaszczach iluzji i pośród burz, zostają w końcu odnalezieni. Docierają do nas bhaktowie a nawet jak widać sam mistrz duchowy osobiście rusza z pomocą.

Po krótkiej rozmowie dot. edukacji językowej itp. Opuszczamy biuro i kierujemy się już tylko we dwójkę na Stary Rynek. Idziemy powoli, ładna pogoda, jest słonecznie, mimo wielu ludzi przemykających deptakiem nie czuję tego całego zgiełku. Maharaj raz po raz przystaje, coś komentuje, często wspomina Śrila Prabhupada, co powiedział w danej sytuacji. Staram się jak najwięcej zapamiętać i zrozumieć dlaczego teraz i właśnie to mi mówi. Boję się jednak, że szybko zapomnę więc tak wyzwalam w sobie takie podejście że jakoś tak, jakby to rzec, wchłaniam nie tylko jego słowa, patrzę, czuje, staram się ‘wgrać’ choć ten nastrój, widok, spokój, uśmiechy, wspólne zaśmiania. 

Na Starym Rynku Guru zobaczył kamienicę z napisem „For sale” – mówi po polsku do mnie :”Na sprzedaż”? Potwierdzam, że dobrze wypowiedział. Znów spojrzał na budynek i wesoło rzekł „Patrz Radhakanta, tam na górze byłaby świątynia, poniżej twoja szkoła językowa a na dole restauracja”. Zaśmiałem się i Guru też. I dodał: ”Cóż, zawsze można pomarzyć, Srila Prabhupada mówił, że takie marzenia związane ze świadomością Kryszny są dobre, sam gdy gdzieś był i widział jakiś znaczący budynek mawiał ‘dobre miejsce na świątynię Kryszny’, wysyłał nawet w owych dniach uczniów by szli do władz miasta prosząc aby oddano bhaktom jakiś budynek z uwagi na to, że głosimy najważniejszą w życiu rzecz, w taki sposób wielbiciele zdobyli np. lokal na świątynię w Detroit, ale to oczywiście Śrila Prabhupada, no ale pomarzyć warto”. Potem spojrzał na plac wokół Ratusza mówiąc: „Wystarczająco dużo miejsca na ratha-yatrę”. Tak sobie pomyślałem, co ja ‘bidak’ tu mam rzec. Idziemy dalej i zatrzymujemy się od tej strony gdzie się trykają koziołki poznańskie. Maharaj patrzy i słucha chwilę gry gitarzysty. Mówi: ’dobrze gra’. Chwilę rozmawiamy o rożnych takich ulicznych przedstawieniach. Tak w zadumie oznajmiam, że 20 lat temu biegałem tu dhoti w harinamie. „Możesz to znów powtórzyć” odpowiada mój mistrz i patrzy na mnie, i śmieje się. Odpowiadam, że teraz człowiek taki skrępowany, praca, kontakty, opinia ludzi, teraz tak winnym stylu człowiek działa. Maharaj mówi ” wiem i rozumiem, ale tak czy inaczej dużo zależy od nastawienia, jak wyzwolisz taką siłę, że cię nie rusza opinia innych to i nic się nie stanie, biznes nie upadnie tak jak nam się często zdaje. Ale guru mówił to łagodnie, nie jako sugestię mojego przyszłego postępowania tylko jako prawdę samą w sobie. Idziemy dalej, dochodzimy do Fary, znanego tu kościoła. Maharaj wchodzi i mówi, że bardzo tu barokowo. A za chwilę, że akurat jest czas na Gayatri więc możemy sobie usiąść w ławeczce i odmówić mantrę. Super – Gayatri w kościele, razem z Guru – kompletny odjazd, ekstaza.

Idziemy jeszcze uliczkami, kierując się z powrotem do samochodu. Idziemy powoli, jest coraz cieplej, fajnie, przyjemnie. Ciągle staram się być skupiony żeby nic mi nie umknęło, co mam potem pamiętać? A może pamiętać odczucia, subtelny przekaz. Wracamy do Komornik samochodem, jeszcze przez miasto. Maharaj sobie mantruje, w pewnym momencie mówię: „Guru Maharaj, najpierw jak się duchowo za siebie wziąłem to wszystko niby wróciło do właściwego stanu ale jak tak mocno zapragnąłem iść dalej to zobaczyłem wiele subtelnych i negatywnych rzeczy w sobie. Dostałem przez ostatnie miesiące niezłą szkołę ale i widzenie nad czym pracować. Zacząłem często wpadać w pułapki iluzji co przejawiało się złym podejściem do innych osób, nerwowością i gniewem. Ale równolegle Kryszna daje możliwość szybszego wychodzenia z tych pułapek gdy się chce takie rzeczy pokonać pamiętając o Nim.” Guru Maharaj na to: „Właśnie tak działać” – No to ja Krysznusiu zadowolony że tu rozważne słowa rzuciłem, hi hi. Mija kilka sekund i Maharaj mówi:

„Kryszna prowadzi rydwan… yatra yogeśvarah krsno, yatra parto dhanur-dharah tatra srir vijayo bhutir, dhruva nitir matir mama… znasz ten werset Radhakanta?, hm, ‘nnnn..nie’ –odpowiadam (ja, głąb kapuściany), że tak z sanskrytu nie rozpoznaję… (wstyd! Ostatni werset BG…). Guru Maharaj tłumaczy go:

„Gdziekolwiek jest Kryszna, mistrz wszystkich mistyków, i gdziekolwiek jest Arjuna, najlepszy spośród łuczników, tam z pewnością będzie również zwycięstwo, pomyślność, moralność i niezwykła siła. Takie jest moje zdanie.”

Taaak, Kryszna prowadzi rydwan. Rydwan czystego Wielbiciela. – Na jakim rydwanie jestem? – na razie swojego umysłu– ale na tym naszym polu bitewnym (codziennym małym Kurukszetra) czas stanąć po właściwej stronie. Vańca-kalpa dla tych, którym się chciało czytać do końca ;)

 
Powrót >>>     
Udostępnij:
   
 
  komentarzy: 0     0   0  
 
Aby dodawać komentarz do artykułu musisz być zalogowany.
zaloguj.
 
 
 
OSTATNIE NA FORUM
Zwierzęta pobożne i grzeszne
(23-04-2024 21:19:56)
 
Re: Indradyumna Swami
(27-03-2024 13:32:32)
 
KUPIĘ Śrimad Bhagavatam, Canta 01-07
(23-02-2024 13:12:45)
 
Re: Przemyslenia na temat Harinama Sankirtana
(31-01-2024 19:22:28)
 
Nie jesteśmy wegetarianami ani nie-wegetarianami
(19-01-2024 18:59:38)
 
Re: Świeckie Państwo?
(20-12-2023 21:38:05)
 
Vanaprastha
(19-12-2023 21:41:53)
 
 
LINKI
 
 
 
 
 
 
 
TAGI
Święte Imię   Kryszna Katha   Varnaśrama   Filozofia   Kryszna   Mahatma das   Krishna Kshetra Swami   Prawo karmy   Polityka   Monarchia   Homoseksualizm   Kobiety   Astrologia   Chrześcijaństwo   Aborcja   Trivikrama Swami   Prabhupada  
 
Copyright © 2016. All Rights Reserved.  Created by Future Project